Maszerki ze Sławkowa - siostry Kubiczek

23 mar 2010

Maszerki ze Sławkowa - siostry Kubiczek

Share


Rozmowa Michała Malinowskiego z Alicją i Joanną Kubiczek.

Michał Malinowski: Powiedzcie proszę jak zaczęła się Wasza przygoda z psimi zaprzęgami?

Alicja Kubiczek: Wszystko zaczęło się gdy miałam 8 lat. W telewizji obejrzałam film pt. "Śnieżne psy” po obejrzeniu którego przypięłam naszego jamnika smyczą do hulajnogi i jeździłam w okolicach mostu przy ulicy Strzemieszyckiej, tak więc można powiedzieć, że moja przygoda z tym sportem rozpoczęła się od formuły scooter.

MM: Opowiedzcie w kilku słowach o Waszej dyscyplinie.

AK: W formule scooter maksymalna prędkość jaką można osiągnąć wynosi około 30 km/h jednak wszystko zależy od terenu.
JK: Prędkości rozwijane na dłuższych dystansach oscylują w granicach 20 km/h.

MM: Ile jest zawodniczek/zawodników w powiecie będzińskim, województwie śląskim i w Polsce?
AK: Jesteśmy jedynymi zawodniczkami w powiecie będzińskim, a także w całym regionie Zagłębia. Trzy kluby istnieją w Katowicach. Kiedyś reprezentowałyśmy katowicki klub Travois. Teraz jesteśmy członkiniami warszawskiego klubu Grey. Wzrasta liczba zawodników uprawiających ten sport, a wraz z nią liczba dziennikarzy, którzy przyjeżdżają na zawody. Błysk fleszy i obecność kamer służy na pewno propagowaniu naszego sportu, jednak z drugiej strony problemem są nazwijmy to natrętni ludzie, którzy krzyczą na trasie do psów by je popędzać. To stwarza problem, gdyż psy czują się nieswojo.

R E K L A M A


MM: Czy wiążecie z tym sportem swoją przyszłość?
JK: Na pewno z niego nie zrezygnujemy. Byłoby fajnie, gdyby nasza dyscyplina stałą się kiedyś dyscypliną olimpijską, jednak to zależy od ludzi, którzy zarządzają światowym związkiem. Bardzo mocno pomysł wprowadzenia psich zaprzęgów jako dyscypliny olimpijskiej popierają silne związki krajowe Kanady i Czech. Moment, w którym psie zaprzęgi stałyby się konkurencją olimpijską, byłby punktem zwrotnym w rozwoju tej dyscypliny. Na ostatnich Mistrzostwach Europy na Kubalonce, zawody odbywały się w tzw. olimpic model, czyli w stylu, którego trasy przebiegają bliżej publiczności. Pozwala to na lepsze oglądanie zawodów, a także na lepsze zrozumienie zasad tego sporu. Szansa na to, że psie zaprzęgi staną się dyscypliną olimpijską istnieje. W Vancouver były prezentowane jako dyscyplina pokazowa.

MM: Jak wygląda sytuacja psich zaprzęgów w Polsce? Czy można liczyć na wsparcie finansowe związku krajowego?
AK: W kwestiach finansowych na związek niestety za bardzo nie można liczyć. Związek płaci startowe tylko jeśli dany zawodnik znajduję się w kadrze na zawody. Cały wyjazd i zakwaterowanie nie są opłacane przez związek. Trzeba stale samemu szukać sponsorów. Przed wylotem do Kanady pomogło nam finansowo kilka firm, którym za okazaną pomoc pragnę serdecznie podziękować.

MM: Co sądzicie o coraz większej popularności tego sportu?
AK: Bardzo się cieszymy, że ta dyscyplina ciągle się rozwija, jednak niesie to także za sobą pewne niebezpieczeństwa. Mam tutaj na myśli nieodpowiedzialne i nieprzemyślane zachowanie ludzi, którzy kupują psy rasy Husky dla zabawy lub z banalnego powodu, że podoba im się szczeniak. Później często zapominają, że ta rasa ma swoje unikalne potrzeby związane z przymusem wybiegania się. Często Husky trzymane są całymi dniami w zamknięciu, co powoduje u nich frustrację, prowadzącą często do sytuacji, w której psy wyją, drapią, kopią dziury, czy też uciekają. A tak być nie powinno. Wiem o czym mówię, gdyż działam w organizacji zajmującej się adopcją psów rasy Husky.

MM: Jakie są metody opanowania psa? Czy to prawda, że jedyną metodą na zapanowanie nad niesfornym psem jest ugryzienie go w ucho tak mocno, że musi zaskomleć?
AJ: A to dobre! Nie to absolutna nieprawda. Tak jak mówiłyśmy wcześniej, najlepsze panowanie nad psem uzyskuje się poprzez jego systematyczne trenowanie. Ważne jest, aby pies jak najszybciej pojął znaczenie komendy fe (zostaw, nie rób, nie wolno). Gdy opanuje tą komendę, zapanowanie nad nim jest zdecydowanie łatwiejsze.
AK: Należy jeszcze dopowiedzieć, że dobry wpływ na młodszego psa ma zawsze starszy pies, który swym nazwijmy to ,,autorytetem” jest w stanie wymusić na młodszym urwisie posłuszeństwo.

R E K L A M A


MM: Jakie niebezpieczeństwa czyhają najczęściej na zawodników, przecież to sport ekstremalny?
AK: To zależy. Nie chcemy nikogo straszyć, ale pamiętajmy, że to nie są szachy. Kiedyś np. podczas treningu w Ligocie pies jednego z naszych znajomych został zaatakowany przez rozjuszonego dzika, który prawdopodobnie bronił swoich młodych. Często zdarza się, że w bliskiej odległości przebiegnie spłoszona sarna lub jakieś inne dzikie leśne zwierze.

MM: Wasz największy sukces?
AK: Mistrzostwo Polski, wicemistrzostwo Europy i nasze bardzo dobre starty na Mistrzostwach Świata w Kanadzie.

MM: A co z porażkami?
AK: O porażkach nie wspominamy, bo patrzymy tylko w przyszłość.

MM: Posiadacie w swojej kolekcji medale Mistrzostw Polski, Europy i Świata. Uprawiacie jak same powiedziałyście sport ekstremalny, z którego czerpiecie ogromną radość. Zapytam wprost, czujecie się gwiazdami?
JK: Absolutnie nie! (śmiech). My po prostu staramy się jak najlepiej robić to, co jak powiedziałyśmy po prostu kochamy. Cieszy nas, że mówi się o naszej dyscyplinie i że nasze sukcesy przyczyniają się w jakimś stopniu do jej popularyzacji.

MM: Co powiedziałybyście osobom w waszym wieku, które chcą spełnić jedno ze swych marzeń, ale często brakuje im odwagi do podjęcia jego realizacji?
AK: Odpowiedź może być tylko jedna: Trzeba zawsze wierzyć w siebie i próbować realizować postawione sobie cele. Patrząc na siebie, a przede wszystkim wierząc w siebie, na pewno osiągnie się swój cel.

Źródło: slawkow.pl
Foto:

Share


R E K L A M A